Coś, co mnie uwiera. Coś, co mnie boli.
Ostatnio wybitnie mam dosyć przebywania w społeczeństwie, zarówno na żywo, jak i online. Nie ukrywam, że do tego zniechęcenia przyczynia się cały szereg ludzkich zachowań, głównie w sieci, od których - mówiąc wprost i bardzo obrazowo - na rzyg się zbiera. Od drobnostek zaczynając, żeby nie walnąć od razu z grubej rury, przytoczyć mogę zatrważającą nieumiejętność czytania ze zrozumieniem. Otóż, prowadzę sobie fanpage adopcyjny, a żeby nie było ogólnego chaosu i było jednolicie, i zarazem ładnie, utworzyłam schemacik, który powinien zostać wypełniony przez szukającego małego przyjaciela człowieka. Szablon ów jest łatwo dostępny, umieszczony w notkach fanpejdża, a ponadto kiedy otwiera się okienko Messengera, pojawia się tam stosowna informacja. Mimo tego, nadal jesteśmy do spółki z resztą szanownej redakcji zasypywani wiadomościami pokroju "Szukam [tu wpisz dowolnego gryzonia w dowolnej ilości]" , bez żadnych detali. Miałam nawet przypadek ekstremalny, kiedy po odesł...